Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

czwartek, 12 maja 2011

Kultowa maszyna



Jakiś czas temu, po decyzji o rezygnacji z kolejnej lustrzanki, którą był Pentax K100D, postanowiłem poszukać zaawansowanej hybrydy, która dałaby mi więcej niż mój wierny kompakt Panasonic Lumix DMC-FZ8, a jednocześnie była mniej kłopotliwa na szlaku niż skrzynka i kilka słoików*. Przeglądałem wciąż nowe recenzje i testy. W końcu doszedłem wniosku, który może się okazać przydatny i innym w podobnej sytuacji:

Nie warto kupować nowości. Raz, że są z reguły dużo droższe niż modele wycofywane z oficjalnej dystrybucji, a dwa, iż nie ma rzetelnych recenzji z różnych źródeł, które można by porównać w celu uzyskania w miarę wiarygodnej i obiektywnej oceny.

Ostatecznie mój wybór padł na Fujifilm FinePix S100 FS. Co o tym zdecydowało? Wiele czynników. Ponieważ zaś wszystkie opinie, którymi się kierowałem, potwierdziły się w rzeczywistości, opiszę po prostu zalety tego modelu. I choć po niecałym roku się go pozbyłem, to wad nie stwierdziłem, o czym później.


Wiedziałem, że poszukuję modelu z długą lufą, gdyż często lubię zapolować na ptaszki, a nie mam czasu wyczekiwać w zasadzce na moment, gdy same podejdą. W tym czasie debiutował absolutny wówczas rekordzista, z zoomem x30, czyli Fujifilm FinePix HS10 i prawie jednocześnie jego uboższy konkurent Olympus SP-800 UZ. Tą drogę poszukiwań jednak od razu odrzuciłem, gdyż cudów w technice nie ma. Taki mega zoom musi dawać bardzo duże zniekształcenia, małą jasność na długim końcu i w ogóle mydlany obraz. W mojej ocenie optymalny przedział, jak na razie, to maksymalnie 10-15x.

W tej kategorii wybór był duży, ale po odrzuceniu wszystkich nowinek, o których nigdy nie da się niczego pewnego powiedzieć, pozostała na placu boju jedna wyróżniająca się konstrukcja, właśnie Fujifilm FinePix S100FS, która zdobyła wiele nagród i bardzo zbieżne ku zachwytom recenzje. W dodatku oficjalna dystrybucja właśnie się zakończyła, aparat już zyskał miano kultowego, a jeszcze można go było kupić z pierwszej ręki za przyzwoitą cenę, gdyż schodziły właśnie końcówki magazynowe z sieci sprzedaży detalicznej.


Maszyna była piękna, duża i ciężka, czyli taka, jakie lubię. Nie bez znaczenia był też szpanerski wygląd, raczej przypominający dobre lustro niż kompakt. Świetnie leżała w ręce, stabilnie i pewnie. Odchylany ekran z wieloma opcjami wyświetlania, choć może nie z tak rewelacyjnym obrazem jak w konkurencyjnych modelach, pozwalał na łatwe robienie ciekawych ujęć. Stabilizacja działała świetnie, a to przy długich ogniskowych ma wielkie znaczenie.

Mocną stroną maszyny był też ogromny i cudownej urody obiektyw Fujinon o zakresie ogniskowych 28-400mm (w przeliczeniu na małą klatkę) i jasności f/2.8 -5.3. W tym czasie był bezkonkurencyjny, a dodatkowo miał mechaniczne pierścienie ogniskowej i ostrości.

Wszystkie wyniki testów, porównań i recenzji potwierdziłem w zupełności. W tym czasie Fujifilm FinePix S 100 FS był bezkonkurencyjny. Solidnie wykonany, dawał jednocześnie różne możliwości niedostępne nawet wielu lustrzankom, jak choćby tryby symulacji charakterystyki filmów analogowych, podbicie rozpiętości tonalnej czy brakceting naświetlenia, rozpiętości tonalnej, a nawet bracketing symulacji różnych filmów analogowych! Nie zabrakło oczywiście zwykłych atrybutów lepszego kompaktu, jak pełny manual łącznie z kontrolą ostrości, koloru, odcienia i ręcznej korekty balansu bieli z jednej strony, a z drugiej rozbudowane programy tematyczne i pełna automatyka.


Wszystkich szczegółów nie będę opisywał; są zawarte w instrukcji i licznych dostępnych w sieci testach. Na podkreślenie zasługuje, iż Fuji dawał naprawdę duże możliwości kreatywnej fotografii, a i w trybach korzystających z automatyki zapewniał bardzo dobre fotki. Moje wrażenia z eksploatacji tej konstrukcji oddaje najcelniej słowo WSPANIAŁY.

Niestety Fujifilm FinePix S100 FS, choć pozostawił daleko, daleko w tyle nie tylko swojego poprzednika z mojej stajni, użytkowanego zresztą do dziś Panasonica, był tylko hybrydą i zaczynał szumieć bardzo dokuczliwie, w porównaniu do lustrzanek, przy wyższym ISO. Z bólem serca stwierdziłem, że go sprzedam i do Panasa, jako mobilnej rezerwy i pola dla eksperymentów młodszej części rodziny, dokupię lutro. Lustrzanka będzie dużo mniej szumieć i nawet z kitowym obiektywem da lepsze zdjęcia w trudnych warunkach niż najlepsza hybryda.

W tym właśnie momencie ukazała się zaleta kupowania modelu schodzącego z rynku, ale okrzykniętego kultowym. Choć intensywnie używany, od ręki sprzedał się za te same pieniądze, za które go nabyłem. Wspominam go z wielkim sentymentem, ale cóż… Dwa kompakty, nawet jeśli jeden jest genialny, to nie to co kompakt i lustrzanka, ale to już inna historia.


* czyli lustrzanka Pentax z wymiennymi obiektywami




tapetę z tym zdjęciem w pełnym rozmiarze, i wiele innych, znajdziesz tutaj:


3 komentarze:

  1. sama zastanawiam się nad kupnem Fujifilm FinePix HS10 :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Odradzam. Rozmiar i waga podobne. Za tą cenę masz dobre amatorskie lustro, a jakość zdjęć, zwłaszcza w słabszym świetle - dwa światy. Obejrzyj na youtube filmik reklamowy fuji, który ma być reklamą hs poprzez porównanie z lustrem podpiętym do 600mm. Ma być, bo są pokazane różnice w jakości fotek i w tym momencie jest antyreklamą, przynajmniej dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niektóre teksty w Twoich postach, wyglądają jak bym je sam pisał :) Też miałem s100fs a ostatnio jeszcze wiosną tego roku s200EXR. Jeśli ten pierwszy, sprawiał mi wielką frajdę, to ten drugi mimo nieco mniejszych szumów i trochę lepszego AF, już mnie tak nie zachwycał. Brak tych paru milimetrów na szerokim końcu był dokuczający a tryby EXR u mnie się nie sprawdzały. To była zubożona wersja setki - mimo wszystko. Po nim mam K-r :) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń

Zostaw ślad swego pobytu w postaci komentarza. Wszystkie czytam, a weryfikacja ma tylko służyć blokowaniu spamu. Jeśli nie masz konta w google ani na blogerze, a masz swoją stronę lub bloga, zamieść link do niej. Chętnie odwiedzę. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ PO ZATWIERDZENIU.