Ruiny, bo tak to chyba można nazwać, urokliwego dworu z drugiej połowy XIX wieku i resztki parku dworskiego w Paplinie. Bardzo lubię takie obiekty o nietypowej architekturze i aż wyć się chce, że zabytek pada ofiarą... No właśnie, czego? Na zdjęciach sprzed trzech lat widziałem jeszcze metalową balustradę na balkonie i popiersia (chyba Sobieskiego) we wnękach frontowej ściany...
Rozumiem, gdyby miejsce się wyludniało, jak Detroit ukazane w niesamowitych fotkach wielu zafascynowanych tym zjawiskiem artystów, ale przecież po sąsiedzku wciąż buduje się od podstaw potworki nowej styropianowej architektury. Rozumiem, gdyby nie było pieniędzy na pamiątki przeszłości, ale skoro stać nas na budowanie zabytków od zera, jak choćby zamek w Inowłodzu, to czemu nie stać nas na ochronę tego, co jeszcze się nie rozpadło?
Ciekaw jestem, która buda się pierwsza zawali. Ta, czy w Bujałach?
Okolica rzeczywiście piękna, a dworek, no cóż...Smutny obraz polskiej rzeczywistości pomijającej milczeniem lokalne "perełki" architektoniczne na rzecz wielkich i pracochłonnych i kosztownych przedsięwzięć.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, ciekawa ta Wasza okolica. Fajnie, że jest taki wrażliwy fotograf, który potrafi ją przedstawić w interesujący sposób. Powodzenia i wytrwałości! :) Pozdrawiam ciepło :)
:)
Usuń
OdpowiedzUsuńFajne miejsce, szkoda że trochę zapomniane...
Właśnie, że nie leży na uboczu. Przylega do dość zwartej jednorodzinnej zabudowy. A mimo to niszczeje...
UsuńSzkoda, że takie zabytki tak niszczeją.
OdpowiedzUsuńA mnie najbardziej podobają się 3 pierwsze zdjęcia przyrody:)
OdpowiedzUsuńMnie też :) Ale najczęściej tak to jest - albo artysta, albo dokumentalista :)
UsuńDlaczego tylko tak, albo tak? Dokumentalista z duszą artysty to chyba odpowiednia nazwą :) Te jesienne kolorki też mają swój urok :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń