Wczoraj rano około 8.30 przy samochodzie znalazłem taką małą ptaszynę (samica czyża). Wyglądała jakby spała ogrzewając się w słonku. Bałem się, by go kot nie zjadł, a musiałem
jechać, więc go delikatnie dotknąłem. Wyraźnie nie umiał latać;
podfruwał, przez chwilę szukał jedzenia, potem znów zasypiał. Oczywiście, jak mnie pouczyli uczeni w piśmie, nie był to żaden młody ptaszek (nie ta pora roku), tylko walnięty. Pewnie uderzył łebkiem w samochód i był zamroczony.
A to pani Czyżowa w połowie marca:
Biedactwo.)
OdpowiedzUsuńGdy wróciłem już go (jej) nie było. Mam nadzieję, że doszedł do siebie i poleciał.
Usuń