Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

środa, 28 stycznia 2015

Wrona inwalidka

Wrona siwa, wrona (Corvus cornix) poturbowana w walce z drapieżnikiem? Kotem? Zdjęcie robione przez szybę okienną.




11 komentarzy:

  1. Jeżeli po walce to miała szczęście:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli w pojedynkę, to tak, ale w kilka to kota bez problemu przeganiają :)

      Usuń
  2. Wygląda bardziej jak z jakimiś wadami rozwojowymi (ten dziób...) :P Na jakiejś liście dyskusyjnej wspominano kiedyś o chorobie krukowatych objawiającej się łysieniem głowy. Miały na nią cierpieć młode ptaki, bo z powodu utraty izolacji cieplnej - piór - nie przeżywały zimy. Może tej też dolega coś takiego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyraźnie brak piór na gardle, ale kto wie. Ta ma szansę żyć, bo dostaje w zimie wysokoenergetyczne jadło. Nie tylko w ziemie zresztą. Nie wiesz, czy dzioby odrastają?

      Usuń
    2. A to ona nie ma dolnej połówki??? Patrząc na zdjęcie, myślałam, że górna połówka jest przerośnięta. Co do odrastania - dziób na pewno rośnie, na przykład hodowanym w domach papugom czasem przerasta i trzeba przycinać, jest też choroba powodująca przerastanie dzioba u ptaków dzikich. Pewna na 100% nie jestem, ale podejrzewam, że u wszystkich gatunków w normalnych warunkach dziób rośnie i się ściera, tak jak np. pazury. Natomiast nie wiem, jak duże uszkodzenia są w stanie odrosnąć - jeśli została uszkodzona "macierz", to raczej nie ma szans.

      Usuń
    3. Szkoda, że nie mam możliwości jej obserwowania - fotki strzelane na wyjeździe.

      Usuń
  3. U nas już dawno temu były kontuzjowane łabędzie. Mieszkały w piwnicy. Jeden miał, jak dobrze pamiętam, zwichnięte/złamane skrzydło, a drugi został przez dziadka przygarnięty później. Ten z kolei miał właśnie uszkodzony dziób - przebity jakimś prętem.
    Dla mnie, wtedy jako małego dziecka, to były olbrzymy :) Pamiętam, że wodę miały w niemałym wiadrze i zarówno jeden, jak i drugi, całe wiadro wypijały na raz. Nie pamiętam co jadły, poza zbędnymi chlebkami, czy rogalikami z pobliskiej piekarni.
    Nie pamiętam również jak skończyły się ich sytuacje zdrowotne, ale wiem, że wypuszczając je na wolność dziadek pomalował pierwszemu kawałek skrzydełka farbą. Miał nadzieję, że gdy będzie chodził na spacer z daleka zobaczy swojego podopiecznego. Jak się domyślasz - pomylił się, bo farba się odmoczyła w wodzie, co wydaje się logiczne :) Doświadczony po pierwszym łabędziu, gdy ten z chorym dziobem został odratowany, dziadek znów wziął do ręki pędzel... Tym razem "maznął" łebek, ale i teraz ptaszysko szybko straciło farbę :) Dobre serce to dziadek miał, ale pomysły, co do identyfikacji podopiecznych, raczej chybione :)
    Co do "Twojej" wrony, mam nadzieję, że trzyma się dobrze i że jednak dziób odrasta, więc nie musi się forsować choćby z jedzeniem.
    Trochę się rozpisałam, ale tym postem przypomniałeś mi, że u nas były nie tylko koty i psy... Zdarzyły się nawet dwa łabędzie :) Pozdrowionka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tymi łabędziami to naprawdę ciekawa historia. Fajny gość musiał być z Twojego dziadka :)

      Usuń
    2. To prawda :) Pełen energii w zasadzie do ostatniej chwili. Zawsze powtarzał, że jaki kto do pracy, taki do jedzenia. Cały czas był aktywny, pracowity, a jak pytałam "Co robisz?" była jedyna słuszna odpowiedź: "Drzwi do lasu" :)) Na gotowaniu może zbytnio się nie znał, ale robił najlepsze na świecie pierogi :)) Czas mija, świat się zmienia, ale ten smak i zapach są niezapomniane. Takich smacznych (i dużych) pierogów już nikt nie zrobi, nigdzie się nie znajdzie. Pychotka.
      I tak oto od wrony poprzez łabędzie przeszliśmy do wspomnień lat dziecinnych :) Jak widać, nie tylko muzyka łączy pokolenia... Internet, ptasie nóżki i dzióbki oraz te uśmiechy i wielkie serducha pełne troski dla pewnej Pijawki też :) Pozdrawiam Cię serdecznie, Radku. Nie zapomnij, proszę, uściskać ode mnie swoją Gwiazdę :)

      Usuń

Zostaw ślad swego pobytu w postaci komentarza. Wszystkie czytam, a weryfikacja ma tylko służyć blokowaniu spamu. Jeśli nie masz konta w google ani na blogerze, a masz swoją stronę lub bloga, zamieść link do niej. Chętnie odwiedzę. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ PO ZATWIERDZENIU.